Tak, wiem: patetyczny tytuł. Niemniej jednak przechodzę właśnie przez ten czas, kiedy te duże słowa trzeba zaakceptować i pogodzić się, że może nie są tak fajne, jak ironiczne śmieszki, ale czasem trafnie opisują to, przez co przechodzimy.
Mimo tego, że to ostatnia rzecz, na którą dzisiaj mam ochotę, to staram się wyciągnąć z tych trudnych dni coś, co pomoże mi i może innym trochę lżej przejść przez tą samą ścieżkę, a w zasadzie nawet nie lżej, ale jakoś tak świadomiej. Wszyscy, niezależnie od tego, czym zajmujemy się na co dzień i jak “idealne” może wydawać się nasze życie z zewnątrz, koniec końców kiedyś przechodzimy przez to samo. Każdemu z nas ktoś, kiedyś złamie serce.
Pierwszy raz boli najbardziej.
Nie wiem, czy to efekt tego, że zazwyczaj jesteśmy wtedy jeszcze pełni młodzieńczych ideałów i pięknych wyobrażeń o świecie i ludziach. Ja miałam wtedy dwadzieścia kilka lat i wydawało mi się, że mój świat dosłownie się zawalił. Czuło się to jak największą tragedię życia. Myślę, że to był nie tylko wielki zawód relacją, która wydawała się wtedy taka piękna, ale również takie zdarzenie z rzeczywistością, ze światem, który daleki jest od kolorowych wizji zakochanej dziewczyny. Jeżeli to jest moment, przez który przechodzicie teraz, to pamiętajcie: trudniej raczej nie będzie i oklepane “czas leczy rany” faktycznie działa. Bądźcie dla siebie dobrzy, czuli, poczujcie, czego teraz wam potrzeba, jak możecie dać sobie sami trochę ciepełka. Kiedy wspominam sobie moje chwile wtedy, to chyba chciałabym, żeby ktoś przyszedł i powiedział mi, że każdy następny raz będzie już trochę łatwiejszy, jeżeli przejdziesz przez to, co teraz, to przejdziesz przez wszystko, co czeka cię dalej. Może serce jest jak kość, która po każdym złamaniu zrasta się twardsza i mocniejsza?
Przejdźcie przez to na własnych zasadach.
Nie ma uniwersalnych zasad, które pozwolą złożyć się w jeden kawałek po rozstaniu, nie ma. Nie ma też żadnego przykazu, że należy zrobić to z gracją i “zostać przyjaciółmi”. Musicie wsłuchać się w swoje serce i zobaczyć, co na ten moment przyniesie Wam ulgę. To ok, jeżeli musicie się wypłakać, to ok, jeżeli chcecie krzyczeć, to też ok, jeżeli chcecie być sami albo z przyjaciółmi. Rozstanie jest trochę jak żałoba: ma podobne etapy, tu również ktoś odchodzi z naszego życia, często wbrew naszej woli, często z zaskoczenia. Nie starajcie się być na siłę silni i zaradni. Dajcie sobie czas na wszystkie emocje, które będą się pojawiać. Jeżeli potrzebujecie wypowiedzieć jakieś słowa, które może nie są bardzo sympatycznie, to po prostu je powiedzcie. Nie zastanawiajcie się, co ta druga osoba sobie o Was pomyśli. To w tym momencie serio najmniej waże. Pozwólcie sobie na rozpacz, smutek, złość, wściekłość, wkurwienie – to wszystko jest po coś i to często właśnie tak wygląda droga do spokoju. Jeżeli czujecie pustkę, to też pozwólcie jej być. Popatrzcie, co jest pod nią. Każdy z nas ma inną wrażliwość, każdy ma inne potrzeby i serio nie trzeba takich chwil przechodzić z gracją. Trzeba uratować siebie w całości, trzeba wypłynąć na powierzchnię nie zostawiając niczego pod wodą – właśnie to powinno być najważniejsze.
Spróbujcie zrozumieć.
Wszyscy teoretycznie wiemy, że każda relacja (romantyczna, czy nie) czegoś nas uczy. Ludzie, którzy pojawiają się naszym życiu mają mocny wpływ na to, jak się rozwijamy, zmieniamy, ewoluujemy. Piszę “teoretycznie” bo w takim momencie, jak rozstanie, często żal i złość biorą górę i najbardziej wysublimowana refleksja, na jaką mamy przestrzeń operacyjną, to: “typ zmarnował mi trzy lata życia i nikt mi ich nie odda”. Mimo wszystko, jak tylko minie to uczucie szarpania za serce przy każdym wspomnieniu, warto zamknąć oczy, pomyśleć o wszystkim, co wynieśliśmy z tej relacji, czego się nauczyliśmy w każdym możliwym kontekście i spisać to wszystko na kartce papieru. Tylko tak szczerze. Bez żali i pretensji. Nie róbcie tego dla tej drugiej osoby, zróbcie to dla siebie. Takie proste ćwiczenie pomoże Wam zrozumieć, że tak naprawdę to nic nie jest stratą czasu, jeżeli przeżywacie to świadomie. Nawet złamane serce.
Nie ma żadnych zasad oprócz tej, żeby postawić siebie na pierwszym miejscu.
Nie ma zasad co dalej. Widzicie gdzieś w internecie czy telewizji ludzi, którzy tak pięknie potrafią po rozstaniu utrzymywać dobre relacje? Widzicie tylko tyle, ile sami chcą pokazać, to pierwsze. Po drugie to wcale nie znaczy Kaufen Pamelor Online ohne rezept , że Wy też tak musicie. Jeżeli Wasze przetrwanie w całości nie idzie w parze z cotygodniowymi telefonami to byłego chłopaka to do niego nie dzwońcie. Możecie nawet wykasować jego numer, jeżeli to będzie dla Was łatwiejsze, albo wpisać go z imienia i nazwiska dokładnie tak, jak on miał wpisanych Was przez kilka lat związku. Pamiętajcie: to wy musicie być dla siebie najważniejsi / najważniejsze. Pamiętajcie o sobie na każdym kroku i kochajcie siebie tak całkiem, zawsze, w każdej sytuacji. I nie zamykajcie się na świat. Nie ma sensu.
Siostro, gdzie byłaś z tym tekstem siedem lat temu? 😉
Ale potwierdzam wszystko co napisane, jeszcze będzie pięknie, za jakiś czas, ale będzie 🙂
oj 7 lat temu to ja nic nie wiedziałam o życiu!
Hej, tak od kilku dni myślałam właśnie, ze coś u Ciebie się zmieniło. Trzymaj się! Bez dziada lepiej 😂❤️
To z tym wpisanym numerem telefonu pod imieniem i nazwiskiem, auć zabolało, siostro. Jestem również osobą wysoce wrażliwą i baaardzo spostrzegawczą i analizującą, dlatego bardzo mocno domyślam się jak się czujesz i co wcześniej odczuwałaś. Powiem jedno- at the end of the day, we can endure much more than we think we can.
Trzymam kciuki za szybkie pozbieranie sie do kupy!
Mądrze napisane. Dużo wytrwałości. Wydajesz się super dziewczyna. Dasz sobie rade !
Mój mąż też ma mnie wpisaną od zawsze z imienia i nazwiska w tel. Dziwnie się z tym czułam przez dłuższy czas, ale już przywykłam.
Trzymaj się ciepło!
❤❤❤
Bardzo dojrzały i piękny tekst! Zasługujemy na wszystko co najlepsze, nawet jeśli czasem myślimy inaczej 🙂 Czas leczy rany, a po burzy zawsze wychodzi słońce – oklepane, ale jakie prawdziwe 😉
Rozstanie jest niejako żałobą – bardzo trafne okreslenie, zwlaszcza kiedy rozstajecie sie w zgodzie, a jednak czujesz jakby ten ktos umarl. Ciezki czas…ale jak mowisz kazda relacja czegos nas uczy. Koniec koncow bedziemy wdzieczni i z takim nastawieniem pojdziemy dopiero dalej. Trzymaj sie! 🙂
Ja to się uśmiecham na wspomnienie tego pierwszego w życiu “końca świata”. Choć wtedy wcale się nie uśmiechałam 🙂
Bardzo trafny tekst! Nie zgadzam się tylko z tym co napisałaś o zachowaniu z gracją. Dla mnie szczerość i troska o siebie to nowa gracja a Ty wydajesz mi się być w tym mistrzynią!
Przykro mi, że przez to przechodzisz ale jestem pewna, że niedługo rozgonisz chmury! 🌈🌸🤍
Czytam i ryczę i dziękuje za ten teks. Jesteś SUPER dziewczyną. Będzie dobrze!! i tego właśnie Tobie życzę❤️
„I make no apologies for how I choose to repair what you broke” – cytat z serialu który mówi tak wiele.
Super tekst! Od mojego ostatniego rozstania minęło kilka lat, ale właśnie po nim zaczęły się dziać w moim życiu ultra dobre rzeczy. Wysyłam wirtualne uściski ❤️
Za chwilę mija rok od kiedy rozstałam się z chłopakiem, szkoda, że wtedy nie mogłam tego przeczytać 😉 zgadzam się ze wszystkim, co napisałaś, zwłaszcza z porównaniem do żałoby – dokładnie tak się czułam, jakbym straciła bliską osobę. Trzeba przejść przez te wszystkie etapy, a czas naprawdę leczy rany. Trzymaj się! ❤
Twój post bardzo skojarzył mi się z podcastem Zdrowej Głowy o stracie i zaczynaniu od nowa. Poruszyło mnie co napisałaś, sama wspominam swoje pierwsze i każde kolejne złamane serce ❤️
Dzięki za ten dojrzały tekst. Ale jeszcze większe dzięki za podzielenie się z nami tym bolesnym przeżyciem, które przecież nadal jest procesem i jeszcze trochę potrwa. Wywnioskowałam to już wcześniej z ig stories, ale mimo wszystko dziękujemy za szczerość, otwartość, a i jeszcze lekcję na podstawie Twoich doświadczeń i uczuć Wrażliwa Osobo! Całusy xx
Dzięki za ten wpis. Wczoraj rozstałam się z chłopakiem, wiec trzymam za Ciebie i mnie kciuki. Jest ciężko, damy radę. Prawda?
Przytulam Cię z całej siły Natalia. Dobrze widzieć, że z takim spokojem podchodzisz do sytuacji, w której się znalazłaś. Ta siła jest bardzo inspirująca.
Obserwuje podróże Twoje i Piotra od dawna. Dziś oglądalam jego nagranie z Bajkału. W podziekowaniach napisał wczoraj:
“I wreszcie Natalce za życie ze mną i moimi pomysłami na codzień i wsparciem, na które zawsze mogę liczyć.”
Czy jednak Wasza historia ma szczęśliwe zakończenie?
Kiedy przeżywałam swój własny koniec świata wydawało mi się, że jestem jedna jedyna, a cała reszta ludzi to szczęśliwie zakochani. Dlatego takie testy są w opór potrzebne! To ważny i mądry przekaz.
Łał,
miałam wrażenie, ze czytam, spisane 1:1, własne myśli i doświadczenia.
Żałuje, że Cię nie znam.