Uważam, że bowle to najprostszy i najprzyjemniejszy patent na śniadanie, obiad i kolację. Nie jestem jakimś orłem gotowania, ale uważam, że z przygotowywaniem posiłków w takiej formie poradzi sobie każdy. Jako że ostatnio obsesyjnie odwiedzam bazarki i stragany z warzywami, to zaczęłam rozumieć, dlaczego kupowanie takich rzeczy w supermarketach to przeważnie nie jest najlepszy wybór.
Wpadłam ostatnio na pomysł takiego bardzo polskiego i bardzo sezonowego bowla złożonego prawie z samych surowych warzyw. W takim wypadku super istotna jest jakość składników i to , jak je przechowujecie. Tutaj tekturowe warzywa i oleje z masowej produkcji po prostu się nie obronią.
Składniki:
- 4 małe ziemniaczki
- 1 mały pomidor malinowy
- 1 mały ogórek
- 2 rzodkiewki
- 3 liście sałaty
- 4 szparagi
- 4 łyżki cieciorki z puszki
- szczypta kuminu
- pół łyżeczki wędzonej papryki
- 3 łyżki oleju lnianego (jeżeli jeszcze nie znacie jego dobroczynnych właściwości, polecam poczytać).
- łyżeczka soku z cytryny lub bardzo dobrego octu jabłkowego
- sól, pieprz
- łyżka oleju do smażenia (polecam ten ze słoika z suszonymi pomidorami).
Przygotowanie nie mogłoby być prostsze: dokładnie myjemy wszystkie warzywa. Ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie. Szparagi pozbawiamy zdrewniałych części (metoda na odłamywanie jest prosta i skuteczna, zawsze przełamują się w idealnym miejscu) i krótko gotujemy lub podsmażamy na patelni. Cieciorkę smażymy z kuminem i papryką. Całą resztę warzyw kroimy i układamy na talerzu. W międzyczasie przygotowujemy prosty sos z oleju, cytryny lub octu, soli i pieprzu. Możecie też dodać łyżeczkę musztardy francuskiej.
Wiem, że to super proste i bardzo sezonowe, ale jeżeli składniki są dobrej jakości, danie jest przepyszne, zdrowe, a jego przygotowanie zajmuje moment.
Uwielbiam takie proste połączenia!