Czy wszyscy możemy być szczęśliwi?

Szczęście to jedno z tych tajemniczych zjawisk, o których wszyscy słyszeliśmy, ale mało kto potrafi jednoznacznie powiedzieć, jak wygląda. Nie przeszkadza to większości z nas obierać je sobie za cel całej egzystencji i podporządkowywać mu każdej, nawet najmniejszej decyzji.  Szukając szczęścia wybieramy studia, pracę, mieszkanie, partnera, kanapę, sukienkę i wakacje. Wszystkie nasze małe kroki mają przybliżyć nas do szczęścia. Tylko czym tak naprawdę jest szczęście? Wydaje mi się, że każdy z nas ma w głowie wyobrażenie lub wspomnienie pewnego euforycznego stanu emocjonalnego, który wiąże się ze spełnieniem większych lub mniejszych marzeń, ale nie każdy zastanawiał się, ile w tym wszystkim prawdy, a ile hollywoodzkich filmów. A może warto spróbować zdefiniować swoje szczęście? Może goniąc za tymi fajerwerkami, które widzieliśmy na ekranie, przegapimy swoją szansę?

Słownik Języka Polskiego PWN podaje trzy definicje szczęścia. Żadna z nich nie jest specjalnie metafizyczna. Polskie Wydawnictwo Naukowe nie wystawia nam jednoznacznej recepty na życie, ale może dać nam pretekst do refleksji:

  1. powodzenie w jakiś przedsięwzięciach, sytuacjach życiowych itp.
  2. uczucie zadowolenie, radości; też: to wszystko, co wywołuje ten stan
  3. zbieg pomyślnych okoliczności

Pojęcie szczęścia analizowali filozofowie, definiowały je niemal wszystkie religie. Dla Arystotelesa szczęście to działanie zgodnie z naturą. Ryby są szczęśliwe pływając, ptaki latając, człowiek myśląc i tworząc, ale przede wszystkim struktury polityczne. Dla Chrześcijan ideał szczęścia jest  nieosiągalny w życiu ziemskim, można je osiągnąć dopiero w raju. Według nauk islamu szczęście jest związane z postępowaniem zgodnym z wolą Allaha, a w buddyści twierdzą, że szczęście to całkowite wyzbycie się pragnień. Gdzie w takim razie jest prawda? Kto ma rację i gdzie szukać?

W dzieciństwie byłam pewna, że szczęście to najpierw dobre studia, a później zawodowe spełnienie: wpływy i dobra praca. Kiedy byłam nastolatką myślałam, że będę szczęśliwa, kiedy znajdę sobie chłopaka i się zakocham. Moje ideały upadały jeden po drugim, ale ja szukałam dalej. Przez pewien czas chciałam przechytrzyć wszystkich – wymyśliłam, że szczęście to wysoki poziom endorfin utrzymywany na względnie stałym poziomie (to wtedy prawie nie wychodziłam z sali treningowej). Całkiem niedawno uznałam, że szczęście to wolność decydowania o sobie (rzuciłam etat). Ostatnio zachłysnęłam się myślą, że szczęście to podróże (moje mieszkanie przez rok stało puste) – przecież wszyscy marzą o takim życiu. Wszystkie te patenty działały całkiem skutecznie, ale niestety krótko. Po pierwszej euforii przychodził niedosyt, zaczynałam szukać głębiej i ponownie zderzałam się z wnioskiem, że życie nie jest jednak takie proste. Żaden gotowiec nie był dla mnie wystarczający, w każdym z nich prędzej czy później znajdowałam kolejne dziury. Czasami były to bardzo bolesne upadki, czasami tylko ten niepokój w brzuchu, który każe szukać dalej i dalej.

Czy znalazłam jednoznaczną i prostą receptę na sukces? Oczywiście, że nie. Po latach testów i kombinacji wiem, że nie ma łatwych rozwiązań i jednoznacznych drogowskazów. Prawdopodobnie szczęście każdego z nas ukryte jest pod innym kamieniem. Dla mnie to bardziej spokój i równowaga niż noworoczne fajerwerki. Może zabrzmi to jak kolejna klisza z kolorowego magazynu, ale moje szczęście to przede wszystkim słuchanie siebie. Relacja ze sobą to punkt wyjścia do każdej wyprawy – zarówno tej do zdobywania świata, jak i na kawę z koleżanką. Za każdym razem , kiedy zapominam o sobie, niezależnie od tego, w jak wspaniałych okolicznościach, tracę to ulotne uczucie spokoju, które mówi tak, teraz jestem szczęśliwa. Dalej to już samonapędzający się kołowrotek niepokoju.

Czasami w moim życiu dzieję się tak dużo, że zapominam o tym, że kocham pisać, że potrzebuję karmić czymś swoją kreatywność, żeby czuć się spełniona. Zapominam, że wyrosłam już ze ślizgania się po powierzchni doświadczeń, że potrzebuję przeżywać wszystko świadomie, mieć czas i przestrzeń na właściwą analizę i spokojne poczucie emocji, które są we mnie. Zapominam, że książki potrafią być dla mnie czymś znacznie więcej niż bierną rozrywką, albo że potrzebuję czasem również nostalgii i samotności, żeby w pełni czuć i przeżywać wszystko, co mnie spotyka.

Pisząc ten krótki tekst po raz pierwszy definiuję swoje szczęście i chyba nawet dla mnie jest to trochę zaskakujące. Mam tendencję do zapominania o wielu zasadach, którymi miałam kierować się w życiu, ale to chyba wpiszę do swojego kalendarza, żeby znowu nie zapomnieć o sobie. To nie znaczy, że żadna z dróg, którymi szłam nie jest tą właściwą. Dzisiaj wiem, że potrafię być szczęśliwa w każdej z tych sytuacji bo to nie zewnętrzne okoliczności definiują moje szczęście, ale ja sama. Wydaje mi się, że najlepsze, co możemy dla siebie zrobić, to być dla siebie każdego dnia.

8P9A6761
fot. @bratosiewicz

BĄDŹMY W KONTAKCIE

Jeżeli jako pierwsza / pierwszy chcesz wiedzieć o najważniejszych premierach, wyjazdach, spotkaniach czy produktach, to zostaw mi swój adres mailowy. Obiecuję nie zaśmiecać Twojej skrzynki mailowej :)

9 komentarzy

  1. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Jako nastolatka która jest na etapie ciągłego szukania siebie i tego, co sprawia ze jestem szczęśliwa. Przede mną jeszcze długie poszukiwania ale wiem, ze jesteś moja ogromna inspiracja. Wiem tez ze napewno będę czekać na następne wpisy z niecierpliwością 🙂

  2. Ostatnio zmieniły mi się wymagania co do treści kont instagramowych, które obserwuję. Lubię ładne obrazki, ale też mądre teksty. Zaspokajasz obie potrzeby 😉 pisz dalej, you go girl!

  3. Bardzo przyjemnie się to czytało, przy czym osobiście miałam wrażenie jakbym na chwile oderwała się od powierzchni ziemi była lekka jak piórko. Magiczne zatrzymanie czasu. I tak bardzo trafne stwierdzenie dotyczące nas szczęścia, jedynego źródła w życiu. W pełni się zgadzam. Nie ma nic piękniejszego niż samoświadomość harmonia i podążanie krok w krok obok siebie ze sobą.

    Miło.

  4. Wydaje mi się, że podsumowanie „dzisiaj wiem, że potrafię być szczęśliwa w każdej z tych sytuacji bo to nie zewnętrzne okoliczności definiują moje szczęście, ale ja sama” to najlepsze podsumowanie 🙂 Przy okazji czytając, zastanawiałam się na ile do tego tekstu zainspirowała Cie – albo czy w ogóle o niej myślałaś – „Wielka Księga Radości” 😉

  5. Dobrze się Ciebie czyta. Masz lekkie pióro, ale to smutne że wiodąc życie o którym inni mogą marzyć wciąż zadajesz sobie pytania które mi wydają się banalne od około ósmego roku życia…
    Puenta wydaje mi się całkowicie chybiona. Gdyby szczęście brało się z bycia dla siebie to byłby to paskudny świat.
    Pisząc pamiętaj że dla niektórych jesteś inspiracją.
    Powodzenia.

    • Cześć, puenta jest zupełnie inna: szczęściem może być wszystko, ale możemy je budować dopiero będąc w zgodzie sami ze sobą. Dla mnie to jest fundament, na którym mogę tworzyć wszystko: relacje z innymi, pracę, kreatywność, podróże i co tam sobie tylko wymyślę. Równocześnie rozumiem, ze nie ma uniwersalnej prawdy dla wszystkich i u Ciebie może to działać w zupełnie inny sposób.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *