Szczęście

Żyjemy w świecie, w którym mamy wszystko: relatywny spokój, strefy ciszy w środkach transportu publicznego, edukację online, wiedzę o tym, co dzieje się po drugiej stronie globu (chociaż to ostatnio coraz bardziej problematyczne), technologię, zdrowe jedzenie, natychmiastową komunikację z bliskimi. Mieliśmy to szczęście urodzić się w czasie i w miejscu, które teoretycznie zapewniają nam najlepsze z dotychczasowych startów. Żyjemy w najbezpieczniejszym z dotychczasowych światów.

Zaczynamy swoją drogę z nadzieją, że dobrze wykorzystamy swoją szansę, z wiarą, że wszystko, co przed nami może i okupione kilkoma kroplami potu, ale prowadzi nas do jakiegoś celu. Jakiego? Nie do końca wiadomo, ale ten cel na pewno jakiś jest. Szukamy swojej drogi, sprawdzamy różne możliwości z nadzieją, że ten ukryty cel odsłoni przed nami swoje tajemnicze oblicze. Przecież musi. Chyba każdy doznaje na pewnym etapie takiego objawienia? To przyjdzie, prawda? A jeżeli nie? A jeżeli czekamy bez sensu? 

Niektórzy idą jasną i prostą drogą wytyczoną przez rodziców, dziadków, czasami przez postaci z seriali. Czy mówiłam Wam kiedyś, że kiedy kończyłam liceum chciałam być tak wolna i niezależna jak Samatha z Seksu w Wielkim Mieście, więc poszłam na studia związane z public relations, żeby być bardziej taka jak ona? Wiem, że dla niektórych to może brzmieć śmiesznie, ale przecież w zasadzie jaka to różnica, czyją ścieżką idziemy, jeżeli decydujemy się maszerować nie swoją? Może być mamy, babci, a może być Samathy. Każda z nich ma równe szanse doprowadzić nas do punktu, w którym stajemy na środku ulicy i na głos pytamy się sami siebie: co ja robię ze swoim życiem?

Mimo tych wspaniałych warunków, które dostajemy w prezencie rodząc się tu i teraz, jesteśmy generacją, która na niespotykaną dotychczas skalę mierzy się z długotrwałym stresem, depresją, zaburzeniami lękowymi i innymi wyzwaniami dotyczącymi zdrowia psychicznego. Nie wiemy, jak odnaleźć balans, spokój i harmonię. Dlaczego jesteśmy tak zagubieni? Dlaczego nie umiemy wykorzystać tego tu i teraz, które jest przecież jak wygrana na loterii?

Dla mnie to nigdy nie było łatwe. Gdzieś w okolicach liceum wydawało mi się, że wiem: wiem, czym chcę się zajmować, wiem, co da mi szczęście, wiem, gdzie widzę siebie za 10 lat. To właśnie wtedy myślałam też, że wokół siebie mam gotowe recepty na szczęście, które tylko leżą i czekają, żeby je podnieść niemal jak 5 złotych na chodniku. Przed nami w końcu żyło tyle mądrych osób, które niewątpliwie odniosły sukces, że to wszystko już od dawna musi być rozpracowane. Szczęście daje super praca, pieniądze (chociaż mówi się, że nie, ale wiadomo jak jest), niezależność, brak zobowiązań, rodzina, dom, bezpieczeństwo? Możemy sobie wybrać jedno albo kilka i jeżeli zupełnym przypadkiem nie popadniemy np. w skrajny alkoholizm, to wszystko powinno być jak należy, prawda? 

Tylko skąd wtedy ten stres, lęk i smutek? Czy to wszystko, co po drugiej stronie skali spotyka tylko tych, którzy po prostu nie poradzili sobie z tym poziomem trudności planszy? Bądźmy szczerzy, przecież te niestabilne momenty z takim lub innym nasileniem spotykają każdego z nas. Czym dłużej o tym myślę, tym bardziej skomplikowanie mi to wygląda. Przyglądając się samej sobie, ale też innym, z którymi moje ścieżki na jakimś etapie się przeplatały, coraz bardziej skłaniam się ku zdaniu, że w tym życiu nie ma dla nas uniwersalnych odpowiedzi, na żadne pytania. Coś, co dla mnie będzie błędem wyrzucającym mnie z torów na długie miesiące, dla kogoś innego będzie genialną decyzją kierującą jego życie na właściwą ścieżkę i odwrotnie. Dla kogoś pójście do łóżka na pierwszej randce przekreśli wszystkie majaczące na horyzoncie możliwości na znalezienie miłości, a dla kogoś innego będzie najpiękniejszym początkiem relacji na całe życie. W kimś myślenie o materialnych celach przy wyborze pracy zabije każdą radość tworzenia i kreatywność, ale komuś innemu da fundament do poszukiwania wolności i spokoju. Nie istnieją żadne listy zadań, żadne scenariusze, żadne magiczne sposoby myślenia, które załatwią za nas ten niewygodny problem szukania naszej drogi prowadzącej do szczęścia. 

Oprócz jednego.

Głęboko wierzę w to, że często nie mamy pojęcia, którędy iść, bo znamy tylko te ścieżki, które w jakiś sposób oglądaliśmy w dzieciństwie z bliska. Wyobraźnia ma swoje ograniczenia. Ludzki umysł nie jest doskonały, a co gorsze często chodzi na skróty. Jesteśmy w stanie zaprojektować sobie sytuację, którą już znamy, ale nie wyjdziemy poza pewien poziom abstrakcji. Możemy patrzeć na mamę, która wyglądała na najszczęśliwszą, kiedy zajmowała się rodziną, albo na tatę, którego, jak rozumieliśmy, unieszczęśliwiał brak pieniędzy. Możemy wspominać momenty z własnego życia, w których czuliśmy się szczęśliwi: w trakcie beztroskich wakacji, spędzając czas z przyjaciółmi, a może w trakcie zakupów? Dlatego właśnie wierzę, że każde nowe doświadczenie, udane lub nie, przybliża nas o kilka centymetrów do zrozumienia tego, co pomoże nam czuć to mityczne szczęście. Za każdym razem, kiedy znajdujemy w sobie odwagę do tego, aby wyjść ze swojego metra kwadratowego znajomego świata, metra kwadratowego komfortu, odsłania się przed nami kolejny element układanki zwanej życiem. Nie ma najmniejszego znaczenia, czy wyprawa w góry okaże się tym, co na zawsze zmieni nasze życie, czy po pierwszych zajęciach jogi odnajdziemy naszą pasję i czy na randce z Tindera znajdziemy swoją wielką miłość. Każde z tych doświadczeń, nawet najbardziej nieudane, pozwala nam odrobinę lepiej zrozumieć siebie i tylko o to w tym wszystkim chodzi. Musimy znaleźć swoją receptę na szczęście, a będzie to możliwe tylko wtedy, kiedy sami będziemy sprawdzać, co to szczęście nam przynosi. 

Ta zasada realnie zaimplementowana w życie ma same zalety. Takie spojrzenie na niepowodzenia pomaga nam szybciej pogodzić się z tym, że znowu coś poszło nie po naszej myśli, że znowu straciliśmy kilka miesięcy spotykając się z niewłaściwym facetem i nie dostaliśmy szansy pracy przy tym projekcie, który wydawał nam się taki idealny. Szybciej bo już przecież wiemy, że to dla nas kolejna informacja prowadząca nas do szczęścia, którą musieliśmy odkryć w tym, a nie w innym miejscu. Doświadczanie nowego to najpiękniejsza rzecz, jaką możemy dla siebie zrobić.

BĄDŹMY W KONTAKCIE

Jeżeli jako pierwsza / pierwszy chcesz wiedzieć o najważniejszych premierach, wyjazdach, spotkaniach czy produktach, to zostaw mi swój adres mailowy. Obiecuję nie zaśmiecać Twojej skrzynki mailowej :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *