Obiad z kategorii „jem zdrowo”

Nikt nie prosił o ten przepis, ale i tak go spiszę. To typowe danie z resztek zapasów z lodówki, po zjedzeniu którego od razu czujemy się dwa razy zdrowsi. To taki rodzaj posiłku, który wystarczy zjeść raz na jakiś czas , a ogólna ocena naszej diety i tak idzie o dwa oczka w górę. Kalkulacja jest prosta: warto.

 

Składniki:

  • pół kubka komosy ryżowej aka quinoa
  • kubek bulionu
  • 2 – 3 ząbki czosnku
  • dymka
  • dowolna pasta curry (ja użyłam pół łyżki pasty penang, ale mam przeczucia, że z garam masalą wyszłoby też ekstra)
  • 2 małe bataty
  • 3 duże liście jarmużu
  • trochę więcej niż pół puszki cieciorki
  • 1 łyżka tahiny
  • 1 łyżka oliwy z oliwek
  • szczypta soli

 

Na dużą patelnię wrzucamy komosę, którą zalewamy bulionem. Ma sobie pyrkać aż do wchłonięcie płynu. Pamiętajcie tylko, żeby wcześniej bardzo dokładnie wypłukać komosę. Inaczej będzie chrzęścić w zębach jak połamane szkło (mimo długiego płukania u mnie i tak zawsze coś zachrzęści, więc jeżeli macie na to złotą metodę, to proszę, zostawcie mi ją w komentarzu).

Do woka wlewamy olej, dodajemy czosnek, cebulę, pastę curry i pokrojone w kostkę bataty. Dobrym rozwiązaniem jest podlewanie tego co jakiś czas odrobiną wody (ale dajcie chwilę cebulce, żeby się zezłociła). W tym czasie oberwijcie łodyżki jarmużu. Listki wrzućcie do woka, jak bataty zaczną mięknąć. Na koniec jeszcze na kilka minut dodajcie cieciorkę. Ma się nie tylko podgrzać , ale też odrobinę podsmażyć.

Sos jest dziecinnie prosty: tahinę łączymy z oliwą i odrobiną soli.

Et voilà!

IMG_5577

BĄDŹMY W KONTAKCIE

Jeżeli jako pierwsza / pierwszy chcesz wiedzieć o najważniejszych premierach, wyjazdach, spotkaniach czy produktach, to zostaw mi swój adres mailowy. Obiecuję nie zaśmiecać Twojej skrzynki mailowej :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *